Spotkał się z Kaczyńskim w środku nocy. Oficjalnie: rozmowa o ustawach. Nieoficjalnie? Nowa koalicja, premierostwo, bunt we własnej partii i wściekłość koalicjantów. ⬇️⬇️⬇️

By | July 8, 2025

Spotkał się z Kaczyńskim w środku nocy. Oficjalnie: rozmowa o ustawach. Nieoficjalnie? Nowa koalicja, premierostwo, bunt we własnej partii i wściekłość koalicjantów.

W polskiej polityce nic nie dzieje się przypadkiem — zwłaszcza gdy do spotkania dochodzi nocą, za zamkniętymi drzwiami, bez kamer, bez asystentów i bez wcześniejszych zapowiedzi. Tak właśnie było tym razem. Choć oficjalnie przekazano opinii publicznej, że spotkanie dotyczyło jedynie „ustaw w Sejmie”, atmosfera wokół wydarzenia szybko zgęstniała. Przecieki z otoczenia obydwu stron sugerują, że nocna rozmowa między Jarosławem Kaczyńskim a prominentnym politykiem opozycji miała znacznie poważniejszy i bardziej strategiczny charakter. Stawką może być nowa większość parlamentarna, roszada w rządzie, a nawet zmiana premiera.

Spotkanie, które nie miało się odbyć

Do spotkania doszło w jednej z warszawskich willi należących do zaufanych ludzi PiS. Bez fleszy, bez dziennikarzy. Mimo prób zachowania całkowitej tajemnicy, informacja szybko wyciekła. Najpierw jako plotka, potem jako półoficjalna wiadomość – aż wreszcie potwierdzona przez dwóch niezależnych informatorów bliskich środowisku PiS i partii X (której nazwę celowo pominiemy, bo kluczowe jest nie tyle kto, co po co).

Oficjalnie? Rozmowa o ustawach gospodarczych, które mają być głosowane w najbliższych tygodniach. Nieoficjalnie? Przymiarki do zupełnie nowej konstelacji politycznej. Kaczyński – polityczny strateg, który wie, że jego czas w polityce się kończy – miał złożyć propozycję, której trudno odmówić: „Ty zostajesz premierem. My wracamy do gry. Razem mamy większość”.

Kontekst: chwiejna koalicja rządząca

Od wielu miesięcy widać, że obecna koalicja rządząca – choć szeroka, oparta na opozycyjnych porozumieniach, które powstały po upadku rządu PiS – jest w głębokim kryzysie. Brak spójnej wizji, tarcia ideologiczne, ambicje liderów i rozbieżne interesy doprowadziły do stagnacji. W kluczowych sprawach – od sądownictwa, przez energetykę, po bezpieczeństwo – nie zapadają decyzje. Każde głosowanie w Sejmie to dramatyczna walka o jeden-dwa głosy.

Do tego dochodzi bunt części posłów centrowych, którym coraz bardziej ciąży współpraca z radykalnymi partnerami z lewej strony. Wielu z nich mówi już otwarcie: „to nie tak miało wyglądać”.

Kim jest polityk, który spotkał się z Kaczyńskim?

To nie pierwszy lepszy poseł. To człowiek z ambicjami, rozpoznawalny, z silnym zapleczem w regionach. Ma doświadczenie rządowe, zna mechanizmy władzy i – co najważniejsze – potrafi zbudować narrację, która przemawia do umiarkowanych wyborców.

Dla Kaczyńskiego to idealny partner: niezaangażowany w twarde wojny ideologiczne ostatnich lat, zdolny do kompromisu, ale jednocześnie wystarczająco pragmatyczny, by zrozumieć logikę władzy.

Z naszych informacji wynika, że podczas spotkania padła konkretna propozycja: zmiana układu sił w Sejmie, odcięcie skrajności (zarówno z prawej, jak i lewej strony) i utworzenie nowego, „racjonalnego” bloku władzy z centroprawicowym profilem.

Premierostwo na stole

Najbardziej kontrowersyjnym elementem rozmowy miał być postulat przekazania teki premiera. Kaczyński, wiedząc, że sam nie wróci już do sterów rządu, miał zaproponować stanowisko szefa rządu właśnie temu politykowi – w zamian za lojalność i wspólne głosowania.

To odważna, ale logiczna kalkulacja. PiS traci grunt pod nogami – zarówno wewnętrznie, jak i społecznie. Wielu działaczy boi się, że kolejna kadencja w opozycji oznacza dla nich polityczny niebyt. Kaczyński wie, że tylko spektakularny manewr może przywrócić partii wpływy – i właśnie taki manewr miał zaproponować.

Bunt we własnej partii

Problem w tym, że nie wszyscy w partii X są gotowi na tak radykalny ruch. Dla wielu działaczy flirt z PiS-em jest politycznym samobójstwem. Nie chodzi tylko o różnice programowe – chodzi o pamięć ostatnich lat, represje wobec samorządów, walkę z wolnymi mediami, areszty polityczne i zastraszanie oponentów.

Niektórzy posłowie już zagrozili odejściem z partii, jeśli dojdzie do jakiegokolwiek „paktowania z diabłem”. Inni – głównie pragmatycy – kalkulują: jeśli ceną za premierostwo będzie powrót PiS-u do władzy, to czy nie zdradzimy całego powodu, dla którego wygraliśmy wybory?

Wściekłość koalicjantów

Nie mniej wzburzeni są koalicjanci obecnego rządu. Szczególnie politycy lewicy i ruchów progresywnych, którzy odegrali ważną rolę w budowaniu obecnego układu.

Jeden z liderów partii lewicowej miał powiedzieć w rozmowie off the record:
„Jeśli to się potwierdzi, mamy do czynienia z najbardziej obrzydliwą zdradą III RP. Odwrót od wartości, od prawa, od demokracji. Nie po to biliśmy się z autorytaryzmem, by teraz jakiś centrowy technokrata dogadywał się z Kaczyńskim po ciemku”.

Z kolei prominentna posłanka innej partii koalicyjnej zapowiedziała złożenie interpelacji w sprawie spotkania. „Jeśli doszło do jakiejkolwiek próby handlu stołkami z PiS-em, to musi zostać ujawnione” – grzmi.

Gra o wszystko

W całej tej układance kluczowe jest jedno pytanie: czy propozycja Kaczyńskiego zostanie przyjęta?

Jeśli tak – czeka nas największe polityczne trzęsienie ziemi od 2015 roku. Nowa koalicja, zmiana premiera, możliwe przedterminowe wybory.

Jeśli nie – osoba, która uczestniczyła w nocnym spotkaniu, może zostać spalona politycznie zarówno przez swoją partię, jak i przez opinię publiczną.

To gra o wszystko. Dla Kaczyńskiego to być może ostatni ruch, jaki ma szansę rozegrać. Dla drugiej strony – pokusa ogromna: władza, premierostwo, wpływ. Ale też ogromne ryzyko zdrady wartości, na których została zbudowana obecna większość.

Co dalej?

Najbliższe dni pokażą, czy nocne spotkanie było tylko próbą zaczepienia, czy początkiem zupełnie nowego układu sił. Jedno jest pewne: coś się dzieje. Kiedy Kaczyński zaczyna działać w nocy, to znaczy, że polityczna burza dopiero się zbliża. A jej skutki mogą zmienić bieg całej kadencji – i przyszłość polskiej sceny politycznej.