Pod jego wpisem rozpętała się prawdziwa burza. Komentarze pojawiały się jeden za drugim, a emocje sięgały zenitu. Część internautów popierała jego opinię, twierdząc, że miał odwagę powiedzieć to, o czym wielu myśli, ale boi się głośno mówić. Inni natomiast byli oburzeni, zarzucając mu brak taktu, ignorancję i szerzenie dezinformacji. W komentarzach nie brakowało ostrych słów, ironii, a nawet wyzwisk.
Niektórzy użytkownicy próbowali tonować nastroje i zachęcali do rzeczowej dyskusji, ale w natłoku emocji ich głosy ginęły. Sprawa szybko przeniosła się poza media społecznościowe – zaczęły o niej pisać portale informacyjne, a temat trafił do ogólnokrajowej debaty. Sam autor wpisu początkowo nie komentował zamieszania, lecz gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, opublikował oświadczenie, w którym tłumaczył swoje intencje i przeprosił, jeśli kogoś uraził.
Całe zamieszanie pokazuje, jak potężną siłę mają dziś media społecznościowe – jeden wpis może wywołać lawinę reakcji i poruszyć opinię publiczną. Warto więc zastanowić się dwa razy, zanim coś opublikujemy, bo konsekwencje mogą być większe, niż się spodziewamy.