Lesbijko, odziedziczyłam cię dzisiaj
Igo,
Dziwnie to brzmi, prawda? Ale tak właśnie się czuję. Jakbyś nagle stała się moją – nie w sensie posiadania, ale odpowiedzialności. Nie mam pojęcia, co by na to powiedział Kawi, choć czuję, że by się uśmiechnął. A może przewrócił oczami, jak zawsze, kiedy mówiłam coś „za bardzo”. Ale dziś to ja jestem tą, która musi coś powiedzieć. I powiem ci tyle, ile potrafię – szczerze.
Wiem, że mnie nie wybrałaś. Wiem też, że prawdopodobnie nie byłaś przygotowana na to, by ktoś taki jak ja wkroczył do twojego życia. Może wydaję się zbyt stara, zbyt poukładana, zbyt „po swojemu”. Ale odziedziczyłam cię dzisiaj nie tylko dlatego, że tak napisał Kawi w testamencie, ale dlatego, że jesteś jego. Jego serca. Jego dumy. Jego światła.
Nie jesteś dla mnie obowiązkiem, Igo. Jesteś darem. Zaskakującym, pełnym sprzeczności, trudnym do uchwycenia – ale darem. Nawet jeśli teraz to wszystko wydaje się nieznośne, niezręczne, nie do przyjęcia.
Nie chcę zastąpić ci ojca. Nie chcę zastępować ci nikogo. Chcę być obok – jeśli pozwolisz. Chcę uszanować twój ból, twoją złość, twoje pytania. Chcę znaleźć z tobą język, którym będziemy mogły mówić – niekoniecznie ten sam, którym mówiłam z Kawim. Nasz własny, niepowtarzalny.
Jestem lesbijką. Mówisz to słowo jakby było czymś złym, jakby oddzielało mnie od ciebie. A ja mówię: tak, jestem. I to niczego nie przekreśla. Ani mojej miłości do Kawiego, ani mojego miejsca tutaj. I – uwierz lub nie – nie musi przeszkadzać również tobie. Ale rozumiem, jeśli na początku wszystko będzie trudne.
Jeśli będziesz chciała krzyczeć – krzycz. Jeśli będziesz chciała milczeć – usiądę obok i będę milczeć z tobą. Nie mam gotowych odpowiedzi. Nie jestem bohaterką z książki, która wie, jak się „opiekować” nastolatką po stracie. Jestem kobietą, która też czuje pustkę. Ale która chce być. Dla ciebie. Z tobą.
Odziedziczyłam cię dzisiaj, Igo. Ale to ty zdecydujesz, czy zechcesz mnie zatrzymać.
Dorota
—