Views: 1
To się w głowie nie mieści, jak przez lata okradano Polskę pod hasłami patriotyzmu, uczciwości i walki o „dobro zwykłego obywatela”. Zamiast przejrzystości – szemrane interesy. Zamiast troski o państwo – pazerność na publiczne pieniądze. A wszystko to przykrywane narracją o „ciężkiej pracy”, „należnych nagrodach” i rzekomym poświęceniu dla ojczyzny.
Politycy PiS-u, którzy mieli być alternatywą dla „elit”, szybko pokazali, że potrafią sięgać po publiczne środki z jeszcze większym rozmachem. Milionowe premie, gigantyczne kontrakty dla znajomych, fundusze przepływające przez spółki Skarbu Państwa niczym woda przez sito. A wszystko to tłumaczone bezczelnie – „bo im się należało”. Przecież „rzetelnie pracowali”. Przecież bronili Polski przed „wewnętrznym i zewnętrznym wrogiem”.
Tymczasem propaganda i szczucie kosztują – i to niemało. Miliony wydane na media publiczne, by lały strumieniami przekaz jedynej słusznej partii. Kontrakty dla „zaprzyjaźnionych” firm medialnych, billboardy, kampanie, manipulacje. Wszystko opłacane z pieniędzy podatnika – tego samego, którego niby tak bardzo bronili.
Bo w PiS-ie nie ma nic za darmo. Nawet lojalność ma swoją cenę. Dostęp do pieniędzy, stanowisk, wpływów. A jak ktoś przestaje być przydatny – wylatuje bez sentymentu. Polska przez osiem lat stała się dla wielu nie ojczyzną, lecz łupem. I dziś, gdy kurz opada, widać coraz wyraźniej: nie chodziło o żadną moralną rewolucję. Chodziło o władzę. I pieniądze. A reszta? Reszta miała tylko klaskać.