Views: 46
Skala i bezczelność korupcji w Polsce pod rządami niektórych polityków jest wręcz niewyobrażalna — to się w głowie nie mieści. Miliardy znikały pod przykrywką ciężkiej pracy, poczucia zasługi i wypaczonego poczucia sprawiedliwości. Słynne już zdanie „bo im się po prostu należało” stało się przerażającym usprawiedliwieniem dla grabieży publicznych pieniędzy. Od przepłaconych kontraktów po podejrzane umowy — środki, które mogły zasilić szpitale, szkoły czy emerytury, trafiały do kieszeni partyjnych wiernych.
Jeszcze bardziej szokujące było to, jak wszystko to przykrywano retoryką patriotyzmu i służby publicznej. Mówili, że pracują „rzetelnie”, ale jaka to rzetelność, która pompuje pieniądze w prywatne konta, gdy zwykły Polak ledwo wiąże koniec z końcem? Nawet pojęcie „szczucie kosztuje” wykorzystywano do usprawiedliwiania milionów wydawanych na machinę propagandową — media publiczne stały się tubą nienawiści i podziałów, opłacaną z pieniędzy podatników.
A mimo to partia powtarzała, że w PiS „nie ma nic za darmo”. W rzeczywistości wszystko miało swoją cenę — zwłaszcza lojalność. Stanowiska były rozdawane jak nagrody, a milczenie było na wagę złota. Tych, którzy odważyli się mówić prawdę, oczerniano lub uciszano.
To nie było rządzenie — to była zorganizowana eksploatacja owinięta w biało-czerwoną flagę. Zniszczenie instytucji demokratycznych, erozja zaufania i pogłębianie społecznych podziałów to rany, które będą się goić latami. Musi nadejść rozliczenie. Nie tylko dla sprawiedliwości, ale po to, by już nigdy nikt nie odważył się powiedzieć „bo mi się należało”, grabiąc duszę tego nar
odu.