Views: 152
W ostatnich dniach polska scena polityczna ponownie została wzburzona ostrą wymianą zdań pomiędzy przedstawicielami obozu rządzącego a opozycją. Tym razem głos zabrał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który stanowczo skrytykował wypowiedzi prezesa IPN, Karola Nawrockiego. Według Trzaskowskiego, niektóre z jego tez pokrywają się ze sposobem narracji promowanym przez rosyjską propagandę.
Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Warszawie, Trzaskowski odniósł się do wypowiedzi Nawrockiego na temat wydarzeń historycznych związanych z II wojną światową i powojennymi losami Polski. Prezydent stolicy podkreślił, że “próba relatywizowania historii, przesuwania odpowiedzialności czy podważania dorobku opozycji demokratycznej to coś, co brzmi niepokojąco znajomo – jakby żywcem wyjęte z rosyjskich przekazów informacyjnych”.
Słowa, które wywołały burzę
Karol Nawrocki w jednym z ostatnich wystąpień publicznych zasugerował m.in., że część elit III RP kontynuowała działania sprzeczne z interesem narodowym, odwołując się do ich rzekomych powiązań z komunistycznym aparatem władzy. Taka narracja spotkała się z ostrą reakcją opozycji i wielu historyków.
Trzaskowski nie przebierał w słowach: “Jeśli prezes instytucji państwowej mówi językiem, który wpisuje się w narrację Moskwy – że Polska była przez lata pod wpływem rzekomych ‘zdrajców’ i ‘kolaborantów’ – to mamy prawo zapytać, w czyim interesie działa”.
Polityczna i symboliczna rozgrywka
Ostra wypowiedź Trzaskowskiego to nie tylko głos sprzeciwu wobec wypowiedzi Nawrockiego, ale też wyraźny sygnał dla wyborców, że opozycja nie zamierza milczeć w sprawach związanych z polityką historyczną. Konflikt ten ukazuje również, jak ważne dla obu stron sceny politycznej są symbole, tożsamość narodowa i interpretacja przeszłości.
Nie jest tajemnicą, że w roku wyborczym napięcia będą się tylko zaostrzać. W tej sytuacji warto zadać pytanie: czy polityka historyczna stanie się kolejnym polem walki, na którym rozstrzygną się losy przyszłego układu sił w Polsce?
Jeśli chcesz