Polityczny Samobój czy Oczyszczenie Szeregów? Refleksje po Wpisach „Małych Koalicjantów”👉

By | July 1, 2025

Polityczny Samobój czy Oczyszczenie Szeregów? Refleksje po Wpisach „Małych Koalicjantów”

 

W ostatnich dniach na polskiej scenie politycznej da się odczuć wyraźne napięcie. I nie chodzi tu wyłącznie o spór z opozycją czy trudności w realizacji programu rządowego. Coraz wyraźniejszy staje się bowiem konflikt wewnątrz samej koalicji rządzącej – zwłaszcza pomiędzy dominującą Platformą Obywatelską (KO), a tzw. „małymi koalicjantami”: Polską 2050 Szymona Hołowni, Lewicą czy PSL-em.

 

Wpis, który stał się impulsem do niniejszego komentarza, nie pozostawia złudzeń – emocje sięgają zenitu. „Czy ktoś tu, kuźwa, zwariował?” – pada wprost pytanie od rozżalonego wyborcy lub członka formacji politycznej, który z oburzeniem obserwuje, jak politycy „mniejsi” zamiast wspólnie działać, uderzają w Koalicję Obywatelską i jej lidera, Donalda Tuska. Padają zarzuty o sabotaż, brak lojalności i polityczne krótkowidztwo. Padają też słowa wsparcia: „Murem za Tuskiem”.

 

Zamiast jedności – bratobójcza walka?

 

Demokratyczna opozycja, która przez osiem lat rządów PiS-u zdołała zjednoczyć się przeciw wspólnemu przeciwnikowi, dziś zaczyna pękać od środka. Wpływ na to mają różne czynniki – od ambicji politycznych liderów, przez niskie słupki sondażowe, aż po frustrację związaną z brakiem stanowisk czy niewystarczającym wpływem na decyzje rządu.

 

Tego rodzaju napięcia są naturalne – w każdej koalicji istnieje potencjalne pole konfliktu. Problem pojawia się wtedy, gdy różnice te zaczynają być rozgrywane publicznie. Kiedy liderzy małych partii wolą wytykać błędy swojemu głównemu partnerowi zamiast prowadzić konstruktywny dialog za zamkniętymi drzwiami, zaczynają tracić wszyscy – nie tylko liderzy, ale cała strona demokratyczna.

 

Sabotaż czy polityczna nieodpowiedzialność?

 

Oskarżenie o sabotaż nie pojawiło się przypadkowo. Gdy politycy mniejszych ugrupowań zaczynają krytykować KO w mediach, odbiorcy – czyli wyborcy – mogą odebrać to jako oznakę chaosu i braku kompetencji. W dobie niskiego zaufania do polityków, takie ruchy są jak samobójcze bramki – zamiast pokazać siłę koalicji, budują obraz nieporozumień, ambicji i wzajemnego podkopywania.

 

„Jak tak dalej pójdzie, to sami się zakopiemy – i to bez pomocy PiS-u i Konfederacji” – czytamy. Trudno się z tym nie zgodzić. PiS i Konfederacja nie muszą podejmować żadnych wysiłków, gdy strona rządząca sama się kompromituje. Takie działania są nie tylko politycznie nierozsądne – są niebezpieczne.

 

Kim są „mali koalicjanci”?

 

Użyte w emocjonalnym wpisie określenie „mali koalicjanci” nie jest przypadkowe. Mimo iż PSL, Lewica i Polska 2050 mają swoich posłów i realny wpływ na tworzenie rządu, ich pozycja – zarówno w sondażach, jak i w strukturach rządowych – jest znacznie słabsza niż KO. To rodzi naturalne napięcia. Frustracja narasta, zwłaszcza gdy nie udaje się przebić z własnym przekazem lub zrealizować obietnic wyborczych.

 

Wpis zwraca uwagę na polityków, którzy „ledwo zipią w sondażach” lub „uciekli z tonącego okrętu” – odniesienie prawdopodobnie do osób, które opuściły inne formacje (np. PO) w trudnym momencie, a dziś próbują kreować się na liderów zmian. To bolesne przypomnienie, że polityka wymaga nie tylko odwagi, ale też pokory i pamięci o własnych decyzjach.

 

Murem za Tuskiem

 

Jednoznaczne opowiedzenie się po stronie Donalda Tuska to wyraz nie tylko lojalności, ale i przekonania, że to właśnie on jest realnym liderem demokratycznej Polski. Wbrew wielu krytykom, to Tusk zdołał zbudować porozumienie, poprowadzić KO do zwycięstwa i objąć realną władzę w kraju. Oczywiście, jego styl bywa kontrowersyjny, a decyzje nie zawsze są popularne – ale nie można mu odmówić skuteczności.

 

Autor wpisu przypomina: „on Was wywindował, przypomnę”. Bez KO i Tuska nie byłoby dziś rządu bez PiS-u. I choć mniejsi koalicjanci mają pełne prawo do krytyki i własnego zdania, powinni pamiętać, że ich siła w dużej mierze wynika z jedności, nie z odrębności.

 

Czego oczekują wyborcy?

 

Najważniejszym pytaniem pozostaje: czego tak naprawdę chcą wyborcy? Odpowiedź jest prosta – stabilizacji, konsekwencji i realizacji obietnic. Nie interesują ich wewnętrzne wojny, wzajemne oskarżenia i rozgrywki o stołki. Chcą wiedzieć „co dalej” – i to pada wprost w emocjonalnym wpisie.

 

Wyborcy są zmęczeni polityczną jatką. Chcą efektów: poprawy sytuacji gospodarczej, przejrzystości sądów, lepszej opieki zdrowotnej, walki z inflacją. Oczekują od polityków, że będą działać wspólnie, nawet jeśli nie zawsze się zgadzają. Spory wewnętrzne muszą zostać rozwiązywane z klasą – nie na Twitterze czy konferencjach prasowych.

 

Czas spuścić z tonu

 

Wpis kończy się apelem: „Spuśćcie z tonu”. I to jest być może najważniejszy przekaz, który dziś powinna usłyszeć cała koalicja rządząca. Nie czas na pyskówki, nie czas na licytacje, kto zrobił więcej. Teraz potrzeba współpracy, dialogu i odpowiedzialności.

 

Tylko silna, skonsolidowana koalicja ma szansę przetrwać kolejne wybory i zrealizować reformy. W przeciwnym razie – jak słusznie zauważył autor wpisu – „sami się zakopiemy”.

 

 

 

Podsumowanie

 

Wewnętrzne konflikty są naturalnym elementem każdej politycznej układanki. Ale jeśli eskalują publicznie, mogą zniszczyć nawet najsilniejsze projekty. Politycy muszą pamiętać, że ich rolą jest służba – nie egoistyczna gra o wpływy. Apel, choć emocjonalny i ostry, zawiera istotne przesłanie: wyborcy oczekują skutecznego rządzenia, nie kabaretu politycznego. Pora wziąć się do roboty – zanim będzie za późno.