W piątkowy poranek w Sejmie doszło do niecodziennej sytuacji. Poseł Solidarnej Polski, Jacek Matecki, niespodziewanie wparował na mównicę, przerywając zaplanowane wystąpienie jednego z posłów opozycji. Bez żadnego wstępu, podniósł głos i zaczął wrzeszczeć, rzucając oskarżenia w stronę rządu, mediów oraz opozycji. Jego wystąpienie było pełne emocji, a momentami wręcz chaotyczne. Nie zważając na próby uciszenia go przez marszałka, kontynuował swoją tyradę, wymachując rękami i zarzucając obecnym zdradę narodowych interesów.
W pewnym momencie, ku zaskoczeniu wszystkich, część posłów – zarówno z jego ugrupowania, jak i kilku niezależnych – wstała i zaczęła bić brawo. Ich reakcja była mieszanką poparcia i zaskoczenia, a na sali rozległy się pojedyncze okrzyki poparcia. Inni parlamentarzyści siedzieli w osłupieniu, nie rozumiejąc, czy mają do czynienia z wyreżyserowaną akcją polityczną, czy nagłym wybuchem emocji.
Marszałek Sejmu próbował przywrócić porządek, wzywając Mateckiego do zejścia z mównicy. Po kilku minutach straż marszałkowska została wezwana do interwencji, jednak zanim doszło do użycia siły, poseł sam zszedł z mównicy, rzucając jeszcze kilka haseł w stronę ław rządowych. Wydarzenie to natychmiast obiegło media społecznościowe i wywołało gorącą debatę na temat granic ekspresji parlamentarnej, roli emocji w polityce oraz poziomu debaty publicznej w Polsce.
Cała sytuacja pozostawiła widzów i komentatorów z mieszanymi uczuciami – niektórzy widzieli w tym przejaw odwagi, inni – skrajną nieodpowiedzialność.