Lech Wałęsa, legenda Solidarności i były prezydent Polski, znany jest ze swoich bezkompromisowych wypowiedzi. Tym razem nie owijał w bawełnę, jasno deklarując: nie zamierza się cackać ze „szkodnikiem”, jak określił osoby odpowiedzialne za niszczenie fundamentów państwa prawa. W jego ocenie, Andrzej Duda, jako prezydent, powinien ponieść odpowiedzialność za działania, które – według Wałęsy – godzą w konstytucję i praworządność. “Duda za niszczenie prawa powinien być sądzony” – te słowa wybrzmiewają jak apel o sprawiedliwość i rozliczenie w imię demokratycznych wartości.
W podobnym tonie wypowiada się Marcin Kierwiński, obecny minister spraw wewnętrznych. Jego zarzuty wobec prezydenta dotyczą zablokowania ustawy mającej na celu zwalczanie mowy nienawiści – zjawiska coraz bardziej niepokojącego w polskiej debacie publicznej. Kierwiński podkreśla, że Andrzej Duda tak „rozkochał się w mowie nienawiści”, że nie tylko jej nie przeciwdziała, ale wręcz ją legitymizuje poprzez swoje decyzje. Według niego, Polska potrzebuje prezydenta, który będzie „po prostu przyzwoity” – człowieka, który stanie na straży demokracji, a nie stanie się jej zagrożeniem.
Obie wypowiedzi – zarówno Wałęsy, jak i Kierwińskiego – są wyrazem głębokiego rozczarowania działaniami głowy państwa. Wzywają one nie tylko do refleksji nad rolą prezydenta w systemie demokratycznym, ale też do realnych działań prawnych i politycznych. Pada pytanie: czy nadszedł czas, by rozliczyć tych, którzy zamiast chronić prawo – je łamią?