Views: 13
W 2025 roku w Polsce naprawdę można mówić o *kosmicznych kwotach*, jeśli chodzi o stan finansów publicznych. Planowany deficyt budżetowy wynosi aż **289 miliardów złotych**, co czyni go największym w historii III RP. Dla porównania – jeszcze kilka lat temu deficyt liczony był w dziesiątkach miliardów, a teraz przekracza 250 mld.
Równolegle rosną potrzeby pożyczkowe państwa – w tym roku rząd planuje zaciągnąć zobowiązania na poziomie **ponad 550 miliardów złotych brutto**. To pieniądze potrzebne na sfinansowanie zarówno rosnących wydatków społecznych, jak i kosztownych inwestycji infrastrukturalnych, jak CPK, elektrownie jądrowe czy modernizacja sieci energetycznych. Większość tych środków ma pochodzić z emisji obligacji skarbowych, które państwo będzie sprzedawać na rynku krajowym i zagranicznym.
Taka skala zadłużenia to nie tylko liczby. To też realne zagrożenie dla stabilności finansowej kraju. Według prognoz, dług publiczny według unijnej metodologii wzrośnie do **niemal 60% PKB**, czyli do granicy dopuszczalnej przez Unię Europejską. Jeśli przekroczy ten próg – mogą pojawić się sankcje, obniżenie ratingów, wzrost kosztów obsługi długu, a co za tym idzie – większe cięcia w wydatkach publicznych lub podwyżki podatków.
Z drugiej strony, gospodarka ma się rozwijać – prognozy mówią o wzroście PKB w 2025 roku na poziomie **3,9–4%**, co ma być napędzane przez rosnącą konsumpcję, inwestycje prywatne i fundusze unijne. Kluczową rolę mają odegrać także inwestycje w automatyzację, zieloną energię i transformację energetyczną. To daje cień nadziei, że te „kosmiczne kwoty” nie pogrążą kraju, a wręcz będą impulsem do modernizacji i wzrostu.
Niemniej jednak, to balansowanie na cienkiej linie. Jeśli gospodarka zwolni lub jeśli UE wstrzyma wypłatę środków, Polska może znaleźć się w poważnych tarapatach finansowych. Dlatego też coraz więcej ekonomistów apeluje o ostrożność, ograniczenie wydatków bieżących i większy nacisk na efektywność państwa, zanim „kosmiczne kwoty” staną się kosmicznym problemem.