I znów padły… “małe rzeczy”
Czasem to właśnie one mają największą moc — te drobne gesty, słowa, spojrzenia. Niby nic, a jednak potrafią przewrócić dzień do góry nogami. Jedno zdanie rzucone mimochodem, cisza tam, gdzie miało być “wszystko w porządku”, czy nieodebrany telefon w chwili, gdy najbardziej potrzebujesz drugiej osoby.
To te “małe rzeczy” budują codzienność, ale i potrafią ją rozbić. Z pozoru błahe, z czasem zbierają się w lawinę emocji. Nie wypowiedziane przeprosiny, nie zauważone starania, zapomniane obietnice.
I znów padły — nie dlatego, że ktoś chciał skrzywdzić. Może z pośpiechu, zmęczenia, może z obojętności. Ale padły. A kiedy padają za często, trudno później odbudować to, co kiedyś wydawało się niezniszczalne.
Można się z tego śmiać, wzruszyć ramionami, powiedzieć „nic się nie stało”. Ale gdzieś głęboko zostaje rysa. I choć to tylko “małe rzeczy”, to właśnie one pokaz