Warszawa, 2 czerwca 2025 r.
W poniedziałkowy poranek w programie „Polska na Dzień Dobry” na antenie Telewizji Republika, poseł Suwerennej Polski Janusz Kowalski nie szczędził ostrych słów pod adresem obecnego premiera Donalda Tuska. Komentując ostatnie działania rządu, polityk PiS-u stwierdził: „Gdybym był premierem, Tusk by siedział”, wywołując lawinę reakcji zarówno wśród polityków, jak i opinii publicznej.
Kowalski oskarżył Tuska o „systemowe niszczenie polskiej suwerenności” i „polityczne ubezwłasnowolnienie państwa” poprzez jego rzekome podporządkowanie interesom Brukseli i Berlina. – To, co robi dziś rząd Donalda Tuska, to zdrada polskiej racji stanu. Jeśli państwo prawa naprawdę działałoby jak należy, premier odpowiadałby karnie za swoje decyzje – grzmiał Kowalski w studiu.
Poseł SP odniósł się również do kontrowersyjnych działań rządu w sprawach energetyki i polityki migracyjnej. – Zamknięcie kopalń, podpisywanie zgody na mechanizmy relokacyjne i oddanie kompetencji Unii Europejskiej to działania na szkodę Rzeczypospolitej. Premier Tusk nie powinien być bohaterem europejskich salonów, tylko stanąć przed polskim wymiarem sprawiedliwości – dodał.
Słowa Kowalskiego wywołały natychmiastową reakcję przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej. Rzecznik rządu, Michał Kobosko, nazwał wypowiedź „skandaliczną i przypominającą retorykę krajów niedemokratycznych”. – W państwie prawa o winie nie decyduje polityk opozycji, tylko niezawisły sąd – podkreślił Kobosko, zapowiadając możliwość zgłoszenia sprawy do Komisji Etyki Poselskiej.
Sam Donald Tusk odniósł się do słów Kowalskiego w swoim stylu, publikując krótki wpis na platformie X (dawny Twitter): „Nie siedziałem za Kaczyńskiego, nie będę siedział za Kowalskiego. Polska to nie Białoruś”.
Opozycja nie wyklucza, że ostre słowa Kowalskiego mogą być elementem przedwyborczej strategii PiS-u, który szuka nowego paliwa mobilizującego elektorat w obliczu rosnących notowań Konfederacji. W kuluarach mówi się też o możliwym powrocie Kowalskiego do rządu w przypadku zmian w układzie sił parlamentarnych po przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Choć wypowiedź posła SP zbulwersowała część opinii publicznej, jego zwolennicy chwalą go za „mówienie prawdy bez owijania w bawełnę”. Jak widać, polska polityka nie zwalnia tempa – i nie przestaje zaskakiwać.