Dziennikarka “Faktu”, Anna Kowalska (nazwisko fikcyjne), znalazła się w centrum medialnej burzy po wywiadzie z europosłem Janem Nowakiem (nazwisko fikcyjne), który padł ofiarą własnych kontrowersyjnych słów. W trakcie rozmowy polityk wypowiedział się w sposób uznany za obraźliwy i wykluczający wobec jednej z grup społecznych. Jego słowa, cytując: „Pewne środowiska nigdy nie będą częścią naszej kultury i trzeba się z tym pogodzić”, szybko rozniosły się w mediach społecznościowych, wywołując lawinę komentarzy.
Choć to europoseł wypowiedział kontrowersyjne słowa, fala hejtu uderzyła również w dziennikarkę, której zarzucano brak reakcji i rzekome przyzwolenie na mowę nienawiści. Internauci twierdzą, że powinna była natychmiast przerwać rozmowę lub stanowczo zaprotestować. Sama Kowalska tłumaczy, że jej rolą było przeprowadzenie wywiadu, a nie ocena wypowiedzi rozmówcy na gorąco. Mimo to, wielu komentatorów nie daje jej taryfy ulgowej.
Sprawa ponownie otwiera debatę na temat granic odpowiedzialności dziennikarzy za wypowiedzi ich gości oraz konieczności szybkiej i stanowczej reakcji na wszelkie przejawy mowy nienawiści w przestrzeni publicznej.