Nie każdemu musi się podobać styl czy treść przemówienia Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego, ale krytyka powinna być merytoryczna, a nie oparta na nostalgii za politycznymi wpadkami poprzedników. Jeśli ktoś tęskni za legendarnym już San Escobarem – fikcyjnym państwem, które zaistniało jedynie w wyobraźni ministra z rządu PiS – to trudno traktować go poważnie w debacie publicznej. To właśnie za czasów tej “dyplomacji memicznej” Polska często stawała się obiektem kpin na arenie międzynarodowej.
Sikorski, choć niepozbawiony kontrowersji, reprezentuje inną jakość – mówi rzeczowo, odnosi się do realnych wyzwań i potrafi jasno artykułować polską rację stanu. Jeśli komuś to przeszkadza, to może bardziej odpowiada mu polityka oparta na tanich sloganach i wyimaginowanych sukcesach. Żałosne nie jest przemówienie Sikorskiego, tylko tęsknota za kompromitacją. I warto się zastanowić, czy bardziej zależy nam na realnej pozycji Polski w świecie, czy na politycznym kabarecie
Chcesz, żebym skrócił lub dopasował to do konkretnego medium, np. posta w mediach społecz
nościowych?