Dudzie nie spodobało się przemówienie Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego. Widocznie woli słuchać opowieści o San Escobar w wykonaniu ministra dawnego rządu PiS… ŻAŁOSNY TYP

By | July 25, 2025

który w formie publicystyczno-komentatorskiej rozwija Twoją myśl na temat reakcji prezydenta Andrzeja Dudy na przemówienie Radosława Sikorskiego, z odniesieniem do ironicznego komentarza o „San Escobar”:

Prezydent kontra minister: Andrzej Dudzie nie spodobało się przemówienie Radosława Sikorskiego. Polityczne napięcie, ironia i powrót do San Escobar

Na scenie polskiej polityki znów zawrzało. Tym razem w centrum uwagi znalazł się Prezydent Andrzej Duda i jego reakcja na przemówienie Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego. Choć dla wielu obserwatorów wystąpienie szefa dyplomacji było logiczną i potrzebną próbą nakreślenia nowego kursu polityki zagranicznej po latach chaotycznych i upartyjnionych działań, dla głowy państwa stanowiło ono najwyraźniej punkt zapalny.

Zamiast merytorycznej reakcji, padły złośliwości, dystans i lekceważący ton. Tym bardziej dziwi fakt, że prezydent, który przez lata przymykał oko na kompromitujące gafy i fantasmagorie w wykonaniu dawnych ministrów rządu PiS – takich jak słynna już historia o San Escobar – dziś ostentacyjnie manifestuje niezadowolenie z jednego z najlepiej ocenianych wystąpień MSZ od lat.

Czy to tylko urażona duma? Czy może coś więcej – frustracja wobec nowego porządku, w którym to prezydent przestaje być jedynym „rozgrywającym” w polityce zagranicznej?

Przemówienie, które wyznaczyło nowy kurs

Radosław Sikorski, od lat uznawany za jednego z najbardziej wyrazistych i doświadczonych dyplomatów w Polsce, w swoim wystąpieniu sejmowym nakreślił klarowną, europejską i proatlantycką wizję kierunku, jaki ma obrać polska polityka zagraniczna. Było w nim wiele treści: ostrzeżenie przed izolacjonizmem, wezwanie do odbudowy relacji z partnerami w Unii Europejskiej, a także twarda deklaracja, że Polska nie będzie już „chłopcem do bicia” ani „narzędziem interesów jednej partii”.

Wypowiedź została szeroko komentowana zarówno w kraju, jak i za granicą – z przewagą głosów pozytywnych. Komentatorzy docenili zarówno formę, jak i treść: dyplomatyczną, ale jednoznaczną; elegancką, ale konkretną. To przemówienie różniło się od patetycznych i często pozbawionych treści wystąpień przedstawicieli poprzedniego rządu.

Prezydent Duda reaguje – i to jak!

W miejsce oczekiwanej współpracy lub przynajmniej rzeczowego komentarza, prezydent Andrzej Duda – zamiast skupić się na treści – postanowił publicznie skrytykować ton wypowiedzi ministra. Uraziło go, że Sikorski „rozdaje oceny”, że „atakował poprzedników” i że „zachowywał się niegodnie jak na ministra”.

Duda nie ukrywał niezadowolenia, choć – co warto zaznaczyć – nie wskazał żadnych konkretnych tez, z którymi się nie zgadza. Nie odparł merytorycznie żadnego zarzutu. Zamiast tego skupił się na wrażeniu, jakie rzekomo przemówienie miało wywołać.

Problem polega na tym, że przez osiem lat prezydent Duda nie widział problemu w ośmieszaniu Polski na arenie międzynarodowej przez swoich partyjnych kolegów. Nie protestował, gdy politycy PiS rozbijali sojusze w Unii Europejskiej, osłabiali pozycję Polski i prowadzili politykę zagraniczną, która sprowadzała się do rytualnego poklepywania się po plecach z Victorem Orbánem.

Nie zająknął się również, gdy jego własny minister – Witold Waszczykowski – opowiadał o „spotkaniach z przedstawicielami San Escobar” – nieistniejącego kraju, który stał się memem i symbolem politycznej kompromitacji.

San Escobar kontra rzeczywistość

Nie sposób uciec od porównania. Z jednej strony mamy Radosława Sikorskiego – byłego szefa MON, byłego ministra spraw zagranicznych, europosła, człowieka, który zna kulisy światowej polityki i mówi wprost, że Polska musi wrócić do gry z głową podniesioną i w oparciu o realne interesy, a nie partyjne fobie.

Z drugiej strony mamy prezydenta RP, który woli ton łagodny i bezpieczny – najlepiej niekonfrontacyjny wobec byłych kolegów z partii. Dla którego bardziej do przyjęcia są „dyplomatyczne wizyty” w państwie widmo – San Escobar – niż konkretne i momentami niewygodne stwierdzenia o błędach rządu PiS.

To, że prezydent Duda obraża się na ministra za mówienie prawdy, jest żałosne. I pokazuje, że nadal nie pogodził się z nową rzeczywistością, w której nie on rozdaje karty. Oburza go styl, bo nie potrafi odpowiedzieć na treść.

Prezydencka wrażliwość – tylko dla wybranych?

Warto postawić pytanie: czy prezydent był równie wrażliwy, gdy przez ostatnie lata byli ministrowie PiS oskarżali unijnych liderów o „neokolonializm”? Gdy szkalowano przewodniczącą Komisji Europejskiej? Gdy Polska izolowała się w kwestiach migracyjnych, klimatycznych, praworządności?

Czy wtedy styl, ton, poziom debaty miał dla prezydenta jakiekolwiek znaczenie?

Dziś, gdy Radosław Sikorski mówi o powrocie Polski do roli poważnego partnera, z której została wypchnięta przez politykę PiS – prezydent nie dyskutuje z argumentami, tylko czuje się urażony.

To nie tylko słabość. To polityczna kalkulacja i obrona dawnego układu.

Kto tu naprawdę dba o wizerunek Polski?

Gdy Sikorski mówi: „Nie pozwolimy, by Polska była prowincjonalnym zaściankiem Europy”, to nie jest atak personalny. To deklaracja zmiany. A zmiany zawsze bolą tych, którzy wygodnie urządzili się w starym systemie.

Andrzej Duda – jakby na przekór faktom – broni nie stylu polskiej dyplomacji, ale stylu swojej formacji. Nawet kosztem obiektywnego interesu państwa.

A przecież dziś, wobec wojny w Ukrainie, napięć w UE i niepewności w USA, Polska potrzebuje nie urażonych prezydentów, ale odważnych dyplomatów. I tych, którzy potrafią mówić prawdę – nawet niewygodną.

Podsumowanie: styl czy strach przed utratą kontroli?

„Prezydentowi Dudzie nie spodobało się przemówienie ministra Sikorskiego” – taki nagłówek sam w sobie nie dziwi. Ale to, co się za nim kryje, mówi znacznie więcej o obecnym stanie polskiej polityki.

Duda nie krytykuje treści – krytykuje to, że nie on ją wygłosił. Nie chodzi o Polskę. Chodzi o ego, wpływy i żal po utraconej kontroli. A to powinno niepokoić wszystkich obywateli.

Bo prezydent, który woli bajki o San Escobar od rzeczowej polityki zagranicznej, sam sobie wystawia ocenę. I to raczej pałę – z historii, z polityki i z odwagi cywilnej.