Views: 16
W polskiej scenie politycznej nie brakuje dramatyzmu, ale to, co dzieje się ostatnio w jednej z największych partii, przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Cytat, który obiegł media — „Nawet najcierpliwsi wyborcy stracili orientację, co tam się dzieje (…). Zachowanie całej formacji przypomina bal na Titanicu” — idealnie oddaje nastroje panujące wśród sympatyków partii.
Wewnętrzne konflikty, niespójna komunikacja, brak wyraźnej strategii i kolejne personalne przepychanki powodują, że coraz więcej wyborców czuje się zagubionych. Głosy o potrzebie „nowego otwarcia” czy „wstrząsu” w partii słychać już nie tylko od politycznych komentatorów, ale także od samych działaczy niższego szczebla, którzy tracą kontakt z wyborcami.
W ciągu ostatnich tygodni opinia publiczna była świadkiem kompromitujących przecieków z narad, sprzecznych komunikatów prasowych i zamieszania wokół najważniejszych decyzji legislacyjnych. Liderzy zamiast wspólnie wyznaczać kierunek działania, zajmują się wzajemnym obwinianiem. To wszystko sprawia wrażenie, że formacja polityczna dryfuje bez kapitana, wprost na polityczne mielizny.
Porównanie do balu na Titanicu nie jest przypadkowe. W sytuacji, gdy okręt tonie, orkiestra gra dalej, jakby nic się nie działo. Tak samo dziś politycy tej partii zachowują się, jakby nie dostrzegali, że ich notowania spadają, a zaufanie społeczne maleje z dnia na dzień. Zamiast działać, bawią się we własnym gronie, nie zwracając uwagi na katastrofę, która nadciąga.
Co dalej? Coraz więcej ekspertów wskazuje, że bez gruntownej reformy przywództwa i transparentnej strategii, formacja może nie przetrwać kolejnych wyborów. Jeśli liderzy nie wyciągną wniosków z obecnej sytuacji, wyborcy — nawet ci najbardziej lojalni — mogą ostatecznie odwrócić się plecami. A wtedy powrót na scenę polityczną może być niemożliny